29 stycznia 2007

Sesja jest jak....no dobra wiadomo, że do dupy jeża!


Oh, opindalałam się widzę ostatnio równo, żadnych nowych postów i wogóle cisza literkowa. Czy komuś zrobiło się wogóle smutno z tego powodu? Retoryczne pytanie na które z definicji autorka nie spodziewa się dostać odpowiedzi :P

Ale to nie tak, że sie nic nie działo - wręcz przeciwnie. Właściwie to tyle, że czasu nie było między "dzianiem się" tych rzeczy, a nauką do egzaminów. Bo w końcu mimo, że niektórzy pomyślą i/lub powiedzą: "Przecież ERASMUSI nic nie robią" (niech no ja dorwę notabene autora tego twierdzenia) to my mamy rączki, główki i kolorowe zakreślacze pełne roboty. I na przykład teraz ostatnie już miejsce na tapecie zajmuje (uwaga!uwaga!): "Biochemie und Lebensmitteltechnologie" .... RATUUUUUNKUUU!

Ale pomyślmy o przyjemniejszych rzeczach, np. co właściwie działo się w tym niezwykle klimatycznie ciepłym miesiącu...Chyba wszystko zaczęło się od urodzin Agaty. W tydzień później układ planet i gwiazd w znaku Koziorożca przygnał moje urodzinki, które niczym kawawana prowadziły nas przez kolejne zakątki knajpowego Wiednia by tryumfalnie dotrzeć do Wielkiej Oazy, o szumnej nazwie - Empire. Następnie... wieczorne lody Zanoni&Zanoni i to w krótkim rękawku, pod hasłem przewodnim: poskramianie zimy co nie przyszła :P I oczywiście honorowe miejsce - bal w Hofburgu. Żeby nie było niedomówień - taki PRAWDZIWY bal: z walcami, kadrylami, fokstrotami, wielką galą, orkiestrą i dygnitarzami Wiednia i Technische Universitat (TU). Z paniami w długich sukniach wieczorowych, panami w muchach i frakach. Ojej, ale teraz to jak jeszcze dodam do listy nocny spacer po ośnieżonym Wiedniu to już chyba nie zrobi aż takiego wrażenia, prawda?

Ale ciocia Skrzat idzie teraz spać, a o czarodziejskim balu, złym smok Lebensmitellingu, Lidze Uroczej Anny, tajemniczym rycerzu Branko, królu Puksjuszu oraz jego zaufanym przyjacielu Janie i innych wydarzeniach dunajkowych opowie może innym razem.

Dobranoc Wszystkim Życzę!

19 stycznia 2007

VAT + 1

No tak, kiedyś musiał nastać taki dzień, kiedy Skrzat z podwójnie dwójkowanej stał się "VAT + 1". Zastanawiam sie tylko jak długo można tak określać swój wiek...no "VAT+3" to jeszcze ujdzie, ale na przykład "VAT+17"... hhmm trzeba pomyśleć o jakimś skomplikowanym rebusie lub innym zawikłaniu prawdy :DBuziaczki dla wszystkich, którzy dzielą bolączkę upływającej wody w strumyku- główki do góry! Co prawda szaleje orkan i deszcz, ale jutro znów zaświeci słońce. I może tak pięknie, jak jeszcze nigdy dotąd...

...jak śpiewał Dżem:
"Chwila która trwa,
może być najlepszą z twoich chwil
Najlepszą z twoich chwil.."

09 stycznia 2007

Humor zeszytów wiedeńskich :)

...czyli zasłyszane na wykładzie z przedmiotu na którego dźwięk mam ciarki bo brzmi: "Industrial Management". Ale pan Marini (nie mylić jak ja z Martini :P) jest absolutnie BOSKI i tylko żałuję, że nie rozumiem więcej z jego żarcików. No ale przebrnąć przez jego austriacko-niemiecki z wiedeńskim dialektem nie jest łatwo.

Ale do rzeczy. Oto dzisiejsza Rewelacja Miesiąca by Profesor Marini

" Które samochody należy kupować?

W Austrii najlepiej te po 3 latach, bo wszystko co dotąd nie działało zostało już naprawione, samochód nie jest już świeżynką, żeby wszyscy go na gwałt kupowali a jeszcze nie zdezelowaną chawetą, którą człowiek boi się w miasto wypuścić.

A w Stanach? Tam to tylko samochody wyprodukowane w środę!
A dlaczego? Bo na początku tygodnia ludzie jeszcze sie nie otrząsnęli bo weekendowych swawolach, a z kolei pod koniec tygodnia już tylko im palma w główkach rośnie i nóżki ustać nie mogą w miejscu na myśl o kolejnych weekendowych swawolach i Bóg wie co oni tam to tych aut wsadzają..." hihihi

I jak tu nie kochać Austriaków...bo Austriacy (powtarzam po raz nie-wiem-który) to nie NIEMCY! :P

07 stycznia 2007

Vienna Sweet Vienna!

Jakie to zabawne uczucie powiedzieć: "Jutro wracam do Wiednia, na stare śmieci" :P Kiedy mówię: "A bo u nas to jest tak i tak" to wtedy druga osoba pyta się: "Gdzie? W Gdańsku?" albo "Gdzie? Na PG?", a ja orientuję się, że mówiąc o swoim/naszym, myślę automatycznie o Wiedniu i tutejszej Alma Mater - TUWien.

I jak przyjechałam dzisiaj wczesnym rankiem na Südbahnhof, zasiadłam w autobusiku (na który nie musiałam czekać milion lat świetlnych bo od razu podjechał) a pan z głośniczka poinformował mnie że: "Nächste Haltestelle: Kellermangasse.
Umsteigen zu der Linien 49A in Richtung: Baumgartner Höhe" poczułam się jak u siebie. Po raz kolejny stwierdzam, że to jest Moje Miasto.

No a teraz po przerwie świątecznej i totalnej labie, byczeniu się przez 3 tygodnie i tak dalej czas zaprząc się do roboty i to natychmiast, bez znieczulenia. Tak że spinam pośladki i dawaj Skrzacie do bojuuuuuu!

BOGUUUUUU!!!

03 stycznia 2007

Norwidowo

Była już Szymborska i Tuwim a mojego Najukochańszego z polskiego wachlarza poetyckiego, Norwida, nie. Cóż za zaniedbanie. Naprawiam niedbałość.

z Promethidiona:

VI. W Weronie

Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu.

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu.

Cyprysy mówią, że to dla Juliety,
Że dla Romea ta łza znad planety
Spada-i groby przecieka.

A ludzie mówią, i mówią uczenie
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I-że nikt na na nie nie czeka!


I z lektur szkolnych:

Moja piosnka [II]

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...

Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...

Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...

Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej...
Tęskno mi, Panie...